Nasza australijska przygoda rozpoczęła się na campingu Bendeela oddalonym 150 km na południe od Sydney. To właśnie w tym miejscu, po raz pierwszy, mieliśmy okazję spotkać zwierzęta występujące wyłącznie na tym niezwykłym kontynencie.
Camping bardzo nam się spodobał. Już na wjeździe minęliśmy pierwszego wombata – zwierzątko podobne do świnki morskiej ale znacząco większych rozmiarów. Teren campingu jest ich pastwiskiem (zajadają się one trawą) oraz ubikacją jednocześnie (jak pojedzą trawy, to zostawiają sporych rozmiarów „pamiątki” po konsumpcji). Natomiast zaparkowane na campingu samochody (szczególnie te podwyższone) wykorzystywane są przez wombaty jako… drapaczki do pleców :). Zwierzęta te mają bowiem bardzo krótkie kończyny i sporo trudności przysparza im wykorzystywanie ich do podrapania się po grzbietowej części ciała. Generalnie wombaty są zwierzętami nocnymi, wychodzą na swoje pastwiska po zmroku i ,szczególnie nocą, słychać doskonale jak chodzą, zagryzają trawę i ocierają się o podwozia samochodów. Kiedy śpi się w namiocie, wszystkie te dźwięki dobrze się rejestruje :). Z innych „zwierzęcych” atrakcji spotkanych na wspomnianym campingu to, w trakcie dnia, trafił nam się wąż, gatunek nieznany, ale jedna z osób odpoczywających w tym miejscu powiedziała nam, że wąż ten jest jadowity, więc nie jest wskazane podchodzić do niego zbyt blisko. Na nasze szczęście, wąż był bardziej wystraszony od nas, więc szybko ominął naszą grupę i popełz do rzeki, aby się schłodzić :).
Po opuszczeniu campingu Bendeela podążyliśmy dalej na południe kontynentu, starając się urozmaicać sobie długi i monotonny przejazd krótkimi przerywnikami. W ten właśnie sposób trafiliśmy z wizytą na wyspę Raymond Island. Wyczytaliśmy, że żyje tam liczna grupa koali. Ci, którzy to pisali, nie kłamali :). W parku zlokalizowanym pomiędzy domami, w których mieszkają ludzie, rosną eukaliptusy. A na eukaliptusach siedzą sobie koale. W ciągu 1-godzinnego spacerku widzieliśmy ich około 30-tu. Jedne były bliżej nas, inne dalej. Prawie wszystkie spały, nieliczne budziły się na moment, aby zobaczyć kto przyszedł po czym… zasypiały ponownie. Spacerując po parku w poszukiwaniu koali, spotkaliśmy naszą pierwszą kukabarę – dużego ptaka, który poluje na węże i inne zwierzątka. Inne zalety jakie posiada, to ładnie śpiewa.
W drodze na kolejny ciekawy camping (Angusvale Camping Ground), położony na terenie Mitchell River National Park, po raz pierwszy przekonaliśmy się, że wybór samochodu okazał się trafiony. Camping położony jest bowiem 17 km od drogi głównej, prowadzi do niego słabej jakości dróżka z dużymi kamieniami. To pewne, że nie dojechalibyśmy w to miejsce zwykłym, osobowym samochodem. Tym samym nie mielibyśmy okazji odbyć tak niezwykłego spotkania… Na campingu powitała nas… liczna grupa kangurów. Towarzyszyły nam one przez długi czas: wieczór, noc, ranek, połowę kolejnego dnia. Były z nami nawet wtedy, gdy Przemek zaczął przyrządzać kolację, podczas której smażył zakupione… mięso z kangura :). Były bardzo blisko. Jak w zoo, ale to nie było zoo :). Pouciekały dopiero w momencie, gdy przyjechała (na obóz przetrwania) wrzeszcząca grupa młodzieży i porozbijała się z namiotami w naszej okolicy. Wkrótce po kangurach uciekliśmy i my :). Do Melbourne było już z tego miejsca całkiem niedaleko, ale o tym napiszemy już w kolejnej relacji.
Zawisłam między październikiem a majem 🙂 Nie daje mi spokoju mięso z kangura.
Jak smakuje?
Jakie przyprawy stosuje się do przygotowania potraw?
Jakie dania można przyrządzić z kangura?
Jakie części kangura się zjada i które są najsmaczniejsze?
Czy kangur jest wykorzystywany jako zwierze hodowlane?
Jakie rodzaje bydła można spotkać w Australii, bo nie samym kangurem człowiek żyje 🙂
W Australii z reguły wszystko co żyje chce cię zabić 🙂
Czy jest jakiś nr interwencyjny ogólnokrajowy, jak cię coś dziabnie?
Jeżeli istnieje, to czy wymagane jest dodatkowe ubezpieczenie?
Czy może sprawdza się złota reguła – nie ważne co zobaczysz najlepiej uciekaj, może zdążysz 🙂 ?
PolubieniePolubienie
Zawisłam między październikiem a majem Nie daje mi spokoju mięso z kangura.
Jak smakuje?
> Dobre, zbliżone do wołowiny
Jakie przyprawy stosuje się do przygotowania potraw?
> Nie wiem, ja dodaję czosnek i pieprz 🙂
Jakie dania można przyrządzić z kangura?
> Hmmmmm, po pierwsze to zależy od sposobu podróżowania a po drugie od rodzaju posiadanego mięsa. Co do sposobu podróżowania to dla nas najszybsze jest oczywiście smażenie. Co do rodzaju mięsa patrz punkt kolejny 🙂
Jakie części kangura się zjada i które są najsmaczniejsze?
> Nie wiem. W sklepach sprzedają steki, siekane mięso (jak na gulasz) oraz mielone. Z których to partii kangurowych jest to nie mamy pojęcia 🙂
Czy kangur jest wykorzystywany jako zwierze hodowlane?
> Żadnych hodowli kangurów nie widzieliśmy. Wikipedia mówi, że dostępne mięso kangurze w sklepach jest z dzikich kangurów https://en.wikipedia.org/wiki/Kangaroo_meat
Jakie rodzaje bydła można spotkać w Australii, bo nie samym kangurem człowiek żyje
> W sklepach jest wołowina, wieprzowina, jagnięcina, drób (głównie kurczak), czasem mięso z krokodyla. W hodowlach widzieliśmy do tej pory tylko krówki ale wyglądały dość biednie (problemy z wodą i trawą). Do tego można kupić dużo gotowych dań oraz zup w puszkach i kartonach i masę azjatyckich samokowitości (jako dania gotowe lub do samodzielnego ugotowania).
W Australii z reguły wszystko co żyje chce cię zabić
Czy jest jakiś nr interwencyjny ogólnokrajowy, jak cię coś dziabnie?
> Nie słyszeliśmy o niczym takim. Nawet gdyby był to często w okolicy 200-300 km nie ma zasięgu telefonu by dzwonić po pomoc 🙂 Nawet gdybyś miała telefon satelitarny to i tak pewno nie będzie komu przylecieć z interwencją. Ale nie ma strachu. Aga mówi, że statystyki są takie, że więcej osób ginie w wypadkach drogowych niż od ukąszeń.
Jeżeli istnieje, to czy wymagane jest dodatkowe ubezpieczenie?
> Ubezpieczenie mamy z polskiej firmy w razie leczenia. Na razie nie musieliśmy przez rok czasu korzystać. W Australii jedynym wymaganym ubezpieczeniem jest drogowe i to tylko obejmujące szkodę na innej osobie (na jej samochodzie, na swoim samochodzie, kradzież to już są dodatkowe ubezpieczenia fakultatywne)
Czy może sprawdza się złota reguła – nie ważne co zobaczysz najlepiej uciekaj, może zdążysz ?
> Nie przesadzajmy. Na pewno trzeba uważać ale to nie jest tak, że wszystkie tutejsze zwierzęta chcą Cię napaść. To jest „Wild life” czyli dzikie zwierzątka i zazwyczaj to one się boją bardziej człowieka niż człowiek winien się bać ich 🙂
PolubieniePolubienie
[…] zwierzęta Australii. Jeśli to za mało, zapraszamy do lektury pierwszego posta w tym temacie https://wyjechani.org/2016/05/27/to-nie-zoo-to-australia-zwierzeta-cz-1/ Zapewniamy jednak, że ciąg dalszy […]
PolubieniePolubienie