To nie zoo, to Australia – zwierzęta cz. 6

Parki Narodowe Terytorium Północnego to nie tylko piękne krajobrazy, to również (nie zawsze i nie wszędzie, ale całkiem często) bogactwo zwierząt. W tej odsłonie cyklu chcemy Wam je zaprezentować i co nie co opisać okoliczności, w jakich się spotkaliśmy :). Będzie zatem min. o krokodylach, jaszczurkach i papugach.

Jaszczurki, niezbyt duże i kompletnie niegroźne spotkaliśmy w Parku Narodowym Limmen podczas spaceru po Southern Lost City (Południowe Zaginione Miasto) oraz podczas pakowania namiotu prysznicowego. Zwierzęta te bardzo chętnie wygrzewają się na słoneczku, przesiadując na ciepłych kamieniach lub na nagrzanej w ciągu dnia powierzchni namiotu.  W ten sposób podnoszą temperaturę swego ciała, a nam zapewniają znakomity obiekt do fotografii makro :).

W tym samym parku narodowym mieliśmy również okazję zobaczyć sporą ilość żółto-zielono-pomarańczowych ptaszków, które zwą się Honey Bee Eater oraz wielobarwnych papug. Pierwsze z wymienionych wydawały się być zainteresowane człowiekiem i chętnie przysiadały na drzewach w pobliżu miejsca, w którym przebywaliśmy. Co więcej, czasami mieliśmy wrażenie, że wręcz popisują się przed nami, wykonując błyskawiczne i niespodziewane akrobacje powietrzne, po czym znowu wracały na gałąź, aby obserwować naszą reakcję na ich poczynania :). Inaczej sprawa przedstawiała się w odniesieniu do kolorowych papug. Są to bardzo ruchliwe i płochliwe ptaki, co skutkowało tym, że trudno było zbliżyć się do nich na tyle blisko, aby wykonać dobre zdjęcie. Dlatego też po dziś dzień stanowią one największe wyzwanie dla naczelnego fotografa wycieczki. Jeszcze niejednokrotnie będzie on podejmował próby wykonania dobrego zdjęcia przedstawiającego te ciekawe ptaki :).

Stacjonując w Parku Narodowym Limmen mieliśmy znakomite miejsce widokowe na Południowe Zaginione Miasto. Niestety, było to jedno z wielu miejsc bez jakiejkolwiek trawy, wszędzie tylko piasek. Tak więc, gdy pewnego wieczora siedzieliśmy przed namiotem, spotkaliśmy jeszcze jedno zwierzątko. A dokładniej to przyszło ono na stopę Agusi i ją… ugryzło, po czym szybko uciekło zagrzebując się w piasku. Miało wielkość dżdżownicy, ale dysponowało jakimś milionem malutkich nóżek. Ugryzienie czy też pokąsanie pobolało kilka godzin i… przeszło. Stopa po dziś dzień nie odpadła, ale strachu i paniki trochę było :).

Wielkie rozczarowanie krajobrazami oraz brakiem zwierząt spotkało nas w Parku Narodowym Nitmiluk. Jedyny ciekawy dla nas moment związany z pobytem w tym miejscu dotyczył nietoperzy, które wypatrzyliśmy wracając ze spaceru na Pat’s Lookout. Był to nasz pierwszy raz, kiedy to mieliśmy okazję zaobserwować olbrzymie skupisko nietoperzy, a nie jak dotąd pojedyncze egzemplarze. W tej lokalizacji były ich setki, a miejsce ich pobytu można było rozpoznać po specyficznym zapachu oraz charakterystycznych odgłosach (piskach), które te zwierzęta wydają.

Spośród wszystkich odwiedzonych przez nas parków narodowych Terytorium Północnego największe bogactwo zwierząt było w Parku Narodowym Kakadu. Podczas naszej wizyty na Yellow Water Wetland czyli w specyficznym środowisku z wodą i zaroślami zaobserwowaliśmy liczne i  różnorodne ptactwo, ale nazwać potrafimy tylko kukabarę oraz papugi :). Te ostatnie toczyły akurat między sobą zażarte walki, a może była to taka specyficzna forma zabawy…. W tym samym miejscu mieliśmy również okazję zaobserwować, jaki popłoch wśród tych ptaków wzbudziło pojawienie się krążącego wysoko w górze olbrzymiego ptaka drapieżnego. W jednej chwili papugi (była ich bardzo liczna grupa, około 100) poderwały się z drzew i skrzecząc niemiłosiernie zaczęły nerwowo latać między drzewami, być może próbując w ten sposób zmylić wroga. Dłuższą chwilę trwało zanim sytuacja wróciła do normy czyli papugi ponownie obsiadły drzewa i przestały przeraźliwie „jazgotać”.

W innym miejscu w parku czyli na campingu Sandy Billabong także spotkaliśmy liczne ptactwo min. kaczki oraz bardzo rzadko występującego ptaka zwanego jabiru, który podobny jest do polskiego bociana, aczkolwiek ma zupełnie odmienne ubarwienie :). Spore wrażenie zrobiły na nas także… dzikie świnie, które pewnego popołudnia przemaszerowały przez nasz camping w poszukiwaniu jedzenia.

Jednak najciekawszym miejscem w Parku Narodowym Kakadu okazał się dla nas Cahills Crossing. Jest to miejsce, w którym droga dojazdowa do jednej z komun aborygeńskich prowadzi przez rzekę East Alligator. Oczywiście nie ma tam mostka, więc jedyny sposób na to, aby kontynuować podróż, to przejechać przez wyłożone betonową płytą dno rzeki. Przekraczając rzekę w tym miejscu (czyli robiąc „crossing”) należy mieć na uwadze zmieniający się w ciągu dnia poziom wody oraz licznie występujące tutaj krokodyle… Cahills Crossing znajduje się w pobliżu morza, więc do rzeki wpływają krokodyle słonowodne (większe, agresywne, prawdziwie niebezpieczne). Krokodyle dopływają do opisywanego przez nas miejsca po to, aby w łatwy sposób zjeść… rybkę :). Przychodzi im to bez większego wysiłku, bowiem w ciągu dnia rzeka zmienia kierunek płynięcia, co ma związek ze zjawiskiem pływów morskich. W takiej sytuacji jedyne zadanie dla  krokodyli to leniwe pływanie po powierzchni, a właściwie unoszenie się i czekanie na łatwą zdobycz, która sama wpadnie im do paszczy niesiona prądem wody morskiej napierającej w koryto rzeki podczas przypływu. Tak więc krokodyle najpierw pływają we względnie klarownej wodzie rzeki (podczas odpływu), a później w mocno zamulonej, słonej wodzie morskiej (podczas przypływu). Krokodyle są olbrzymie i jest ich naprawdę sporo w tym miejscu (my widzieliśmy około kilkunastu). Dodatkowej pikanterii tej historii dodaje fakt, że ludzie wykorzystują to miejsce do tego, by dojechać do swojego domu lub po prostu po to, by pojechać na wycieczkę na drugi brzeg rzeki. Podczas kilkugodzinnego pobytu w tym miejscu mogliśmy zaobserwować sytuację, w której samochody przekraczają bród, podczas gdy w pobliżu pływają kilkumetrowe krokodyle. Co bardziej odważni mogą także spróbować łowienia ryb stojąc przed paszczą krokodyla. Widzieliśmy takiego wędkarza, któremu udało się wyciągnąć rybkę tuż sprzed paszczy krokodyla. W miejscu tym został przygotowany punkt widokowy dla wszystkich tych, którzy z bezpiecznej odległości i bez ryzyka zbyt bliskiego spotkania z krokodylem chcą obserwować to niezwykłe widowisko. Punkt widokowy jest szczególnie mocno oblegany w godzinach, kiedy rzeka zmienia kierunek płynięcia, wszak to dopiero wtedy zaczyna się przedstawienie :).

Cdn…

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s